Aktywność niejedno ma imię, prawie tak jak miłość. Ta druga, najczęściej związana jest
z wiekiem. Chociaż, dobrze, gdyby wciąż trwała i nie przekształcała potem się już tylko w przywiązanie. Miłość może być niespełniona, bo jednostronna. Aktywność, kiedy ją podejmujemy, zawsze odda nam wszystko, co dobre.
Jeżeli, jak określiliśmy, aktywność niejedno ma imię, to może spróbujmy wyliczyć jej imiona.
Może być wymuszona i dobrowolna. Wymuszona, bo kazali nam się uczyć. Potem musieliśmy pracować, aby wyżywić rodzinę i mieć pieniądze na rozrywki. Teraz, w końcu, nasza aktywność jest dobrowolna, bo mamy tę emeryturkę i możemy z wersalki już tylko oglądać telewizję.
Aktywność może być wsobna, skupiona na sobie i ta zewnętrzna, kiedy widzimy potrzeby innych. Wsobna może być fizyczna, gdy utrzymujemy nasze mięśnie i chociażby stawy w dobrym stanie, a może być aktywność intelektualna, która chroni nasz mózg, kiedy wciąż uczymy się korzystać z dotykowego smartfonu, rozwiązujemy krzyżówki, pożeramy książki i włączamy się w Narodowe Czytanie.
Zewnętrzna, skierowana na innych, na społeczność czy społeczeństwo, ale i otoczenie przyrodnicze, to aktywność społeczna. Tutaj można znaleźć wiele obszarów, aby wypuścić na nie naszą aktywność i znaleźć satysfakcję, ale i uznanie.
Jest aktywność sąsiedzka indywidualna, kiedy na przykład starszej niż my, pani z piętra wyżej, kupując dla siebie chleb, zakupimy bułeczki. Po sąsiedzku możemy też zorganizować grupę podwórkową, dzięki czemu spróbujemy wspólnie odśpiewać „sto lat” sąsiadce-jubilatce lub posadzimy pierwszy czy kolejny krzaczek na naszym, utwardzonym podwórku.
Może być aktywność obywatelska, kiedy wraz z grupą innych osób zaczniemy zauważać, że szesnasta emerytura to nie jest wszystko, co łączy nas z naszym państwem-krajem i że chcemy także mieć wpływ na rządzących, tych, co niby wypowiadają się – ale i działają – w naszym imieniu.
Pisząc tu, wiem, że czytający te słowa, realizują jeszcze bardziej różnorodne aktywności, ale seniorzy współpracujący w grupach senioralnych wiedzą, że trudno jest zainteresować aktywnością osoby, które dotychczas, jeszcze nie wyszły z domów. Czy powinno zależeć nam na tym, aby otworzyły się, żeby zaczęły korzystać z dóbr, które daje aktywność?
Osoby, które zastanawiają się nad sposobami pobudzania seniorów do aktywności mogą miewać i miewają różne pomysły, różne sposoby zarażania aktywnością. Jeżeli jednak senior nie chce, nie odpowiada mu jakaś aktywność, czy dać sobie z nim spokój? Czy odpuścić, czy uznać, że szkoda naszego czasu, że tutaj nic nie da się zrobić? Bo przecież on nie chce, bo on najlepiej wie, co jest mu potrzebne? Należy uszanować jego potrzebę pozostania w samotności, bezczynności, w bezruchu?
Jedni powiedzą: oczywiście tak! Dajmy mu spokój, on już się narobił, napracował, teraz, na starość, potrzebny jest mu już tylko spokój, pozostawmy go w tym spokoju, niech sobie odpoczywa!
Wtedy on, ona odpoczywa. Siada na wersalce i ogląda telewizję, z jej ogromną liczbą seriali. Tę telewizję, która jest jego, jej przyjacielem. Ona niczego od nas nie wymaga. Nie żąda, by z tej wersalki wstać czy myśleć. Dostarcza nam gotowych sytuacji i zdarzeń, na które przecież nie mamy wpływu, więc nie wymagają naszej aktywności. Oglądając tysięczny któryś odcinek stajemy się członkiem najbliższej rodziny jakiegoś sułtana. Czasami, akcja straszy nas, boimy się, ale zaraz cieszymy, że nic nas to nie kosztuje, bo możemy przecież wyłączyć telewizor. Bierność ogarnia nas coraz bardziej, a nasza dusza pięknieje spływającą z ekranu kozacką miłością.
Ok, pozostawmy ją, jego w spokoju, bo on tak chce. Można i tak, ale czy przypadkiem nie jest to sytuacja, kiedy to właśnie nam się chce, nic z tym nie zrobić?
Można przecież inaczej. Można przyjąć, że taki senior, nasz rówieśnik „nie wie, co traci”? Bo czyż można chcieć jakiegoś działania, jakiejś aktywności, której nie zna się? Czy można potrzebować czegoś, czego się nie rozumie? Tak, ale do tego trzeba ciekawości świata, trzeba czuć potrzebę eksperymentowania i poznawania nowego. W naszym wieku: 60+, 75+ otwieranie się na nowe jest rzadsze. Może dlatego, bo uważamy, że wszystko już wiemy, wszystko znamy, wszystkiego doświadczyliśmy. Nic nowego, ciekawszego już nas nie spotka, a poza tym, „co oni tam wiedzą”.
Co robić, żeby nasi bliscy, znajomi, seniorzy z naszej społeczności chcieli włączyć się? Żeby kolejne, pobudzane aktywności łączyły się i tworzyły zasoby służące nam wszystkim?
Krzysztof Marusiński – współpracuje z grupami osób starszych. Zastępca Rzecznika Praw Osób Starszych, redaktor i dziennikarz obywatelski. Fot: freepik